Propozycje programowe na spotkanie
Witam. Działam od bardzo niedawna i mam zaszczyt uczestniczyć w czymś, co jest chyba tworzonym na bieżąco przez Łaskę Bożą "eksperymentem". Zauważyłam wielką nieufność katolickich dyskutantów do wszystkiego, co jest choćby odrobinę niekonwencjonalnie sformułowane, gorączkowe sprawdzanie autorstwa wręcz oczywistych wypowiedzi. Niedawno zjechano mnie pryncypialnie za cytat: "Kiedy składamy innym świadectwo, naszą troską powinno być ich zbawienie a nie to, aby ich krwi nie było na naszych rękach." dlatego tylko, że autorem zdania jest protestant.

Pierwsi Apologeci, Ojcowie i Doktorzy Kościoła (a nawet Autorzy ksiąg biblijnych wieki wcześniej!) bez oporów korzystali z pogańskiego dziedzictwa umysłowego, adaptowali pojęcia niewierzących, a gdy potrzeba było przeredagowywali je. Dziś niby można ich przytaczać, ale już zakazane jest wskazanie na używane przez nich źródła. Nad wszystkim góruje wszechogarniający lęk przed "herezją".

Ostatnio zauważyłam, że osoby zachowujące się w taki sposób zdradzają czasem objawy braku "uwewnętrznienia" pojęć, nie mówiąc już o braku uwewnętrznienia samej wiary, bo to jest tylko pochodną. Widać to po niemożności zrozumienia, że w różnych wypowiedziach to samo słowo może mieć różne zastosowania, i dlatego są one niesprzeczne. Tak jakby herezją było powiedzieć, że łyżką da się jeść zupę, bo Autorytet ogłosił nieprzydatność łyżki do krojenia chleba. To ostatnio na Frondzie przy dyskusji o uczuciach wyszło.

Chciałabym krótko temat opracować w formie spostrzeżeń i poddać pod dyskusję pod kątem możliwych przyczyn i propozycji przeciwdziałania tym niekorzystnym zjawiskom.


  PRZEJDŹ NA FORUM