Sposoby działania Boga w świecie
Kontynuacja dyskusji z użytkownikiem jswiec
Pytania które tu zadaję zrodziły się z naszych rozmów z ateistami - a szczególnie inspirujący są dla mnie ci z nich, których uważam za stojących ode mnie wyżej jeśli chodzi o rozwój w miłości. Tym niemniej Twoje uwagi też uważam za słuszne i dokonam przeredagowania tekstu by zmienić nieco jego wymowę - wyszła przy pisaniu moja wada jaką jest skłonność do pomijania tego co dla mnie oczywiste. Skutkiem tego zdarzyli się Czytelnicy, którzy w ogóle nie uznali artykułu za apologię. smutny Wbrew moim intencjom rzecz jasna.

No i do tego doświadczenia moje własne - odkąd pamiętam kontemplacja gdzieś w tle (aż do niedawna uważałam że to jest cecha naturalna, a nie nadprzyrodzona!), ale to nie przeszkodziło mi w przejściu na ateizm (dziś wiem że był to akt odrzucenia fałszywego obrazu Boga, i dlatego walczę z twierdzeniami wierzących że ateizm jako taki to odrzucenie Boga), rozwijało się dalej (inna, bardziej w tym doświadczona ateistka bardzo pomogła!) i doprowadziło w końcu z powrotem, ale to już jest inny Bóg i inny Kościół, niż ten z którego uciekłam w dzieciństwie.

Jednak wyzwaniem jest dla mnie, że dwaj ateiści których postrzegam jako będących bardzo blisko Boga tego zupełnie nie czują. Ja to także jako ateistka bardzo wyraźnie odczuwałam. Błądzić mogłam intelektualnie, nawet moralnie, ale nić kontemplacji okazała się tym co nie zmyliło mnie nigdy. I też byłam jej coraz bardziej świadoma, już w wieku dojrzewania. Kiedy wróciłam do Kościoła miałam niewiele ponad dwadzieścia lat.

W tym roku prorokowałam dla jednego z tych ateistów, a jakiś czas potem miałam miłe doświadczenie mistyczne na temat drugiego, które mu też zaraz opisałam. To doświadczenie jest o tyle ważne, że radykalnie zmieniło moją optykę. Wcześniej starałam się rozmawiać z ateistami i zachęcać ich jakoś bo wydawało mi się, że oni są dla Jezusa cierpieniem nieodwzajemnionej miłości. Ale pewnego poranka (gdy jeszcze było ciemno) pozwolił mi przeżyć swoje uczucia co do drugiego z tych ateistów co piszę. I to była Jacku miłość szczęśliwa, spełniona, radość z bliskiego związku bez odrobiny nawet poczucia braku wzajemności. Z ateistą!!!

To było tak na przełomie kwietnia i maja, jak potrzeba to jeszcze sprawdzę w mailach (tego samego dnia pisałam do adresata). Przyznam że wiele z tego co potem pisałam jest próbą zmierzenia się z tym doświadczeniem, bo jest ono dla mnie swego rodzaju dysonansem poznawczym. zakręcony


  PRZEJDŹ NA FORUM