Propozycje programowe na spotkanie
Moim zdaniem to co jest na stronie To co jest na http://www.fronda.pl/blogi/molla/miedzy-rozwojem-a-obrona-dwa-style-przezywania-wiary,43160.html w takiej formie się nie nadaje, bo nie dotyczy apologetyki, czyli obrony wiary. Jest raczej atakiem na wiarę, a nie jej obroną.

Nasza wiara opiera się między innymi na tym, że Pismo Święte jest tekstem natchnionym, Słowem Bożym, a nie sumą wpływów, kulturowych kontekstów, kalk i zapożyczeń.

Jeżeli apologeta coś ma robić to bronić ludzkiej wiary przed biblistami.

Co nie znaczy że jest to zły tekst pod kątem kulturoznawstwa. Niestety całe katedry biblistyki na katolickich uczelniach tym się zajmują. Przychodzą tam ludzie wierzący, a wychodzą z mętlikiem w głowie i załamaniem wiary , myśląc "to jak ja się mam modlić Słowem Bożym jak to wszystko poprzypisywane z jakichś legend" diabeł

Tekst Pliszki przypomina mi co mówił literat do Ivana Bezdomnego

"Dodajmy, że redaktor był człowiekiem oczytanym i z wielką znajomością rzeczy powoływał
się w swym przemówieniu na starożytnych historyków, na przykład na sławnego Filona z
Aleksandrii i na niezmiernie uczonego Józefa Flawiusza, którzy nigdzie ani słowem nie
wspomnieli o istnieniu Jezusa. Wykazując solidną erudycję, Michał Aleksandrowicz oznajmił
poecie między innymi również i to, że owo miejsce w księdze piętnastej, w rozdziale
czterdziestym czwartym słynnych “Roczników” Tacyta, gdzie wspomina się o straceniu
Chrystusa, jest po prostu późniejszą wstawką apokryfistów.
Poeta, dla którego wszystko, o czym go informował redaktor, było nowością, wlepił w
Michała Aleksandrowicza swe roztropne zielone oczy i słuchał uważnie, z rzadka tylko czkając i
szeptem przeklinając morelowy napój.
– Nie ma takiej wschodniej religii – mówił Berlioz – w której dziewica nie zrodziłaby boga.
Chrześcijanie nie wymyślili niczego nowego, stwarzając swojego Jezusa, który w rzeczywistości
nigdy nie istniał. I właśnie na to należy położyć nacisk.
Wysoki tenor Berlioza rozlegał się w pustej alei i im dalej Michał Aleksandrowicz zapuszczał
się w gąszcz, w który bez ryzyka skręcenia karku zapuścić się może tylko człowiek niezmiernie
wykształcony – tym więcej ciekawych i pożytecznych wiadomości zdobywał poeta. Dowiedział
się na przykład o łaskawym bogu egipskim Ozyrysie, synu Nieba i Ziemi, o sumeryjskim bogu
Tammuzie, o Marduku i nawet o mniej znanym groźnym bogu Huitzilopochtii, którego niegdyś
wielce poważali meksykańscy Aztekowie. I akurat wtedy, kiedy Berlioz opowiadał poecie o tym,
jak Aztekowie lepili z ciasta figurki Huitzilopochtii, w alei ukazał się pierwszy człowiek"


  PRZEJDŹ NA FORUM